***
Nieuchronnie zbliża się termin przeprowadzki. Na górze mąż walczy ze szpachlowaniem regipsów, łazienki lada chwila będą gotowe. Od czwartku malowanie i tu trudna sztuka zdecydowania się na kolor. W końcu stanęło na caffe latte w salonie = jedna ściana w ziarnku kawy i beż w holu i wiatrołapie (swoją drogą kto wymyśla nazwy tych farb). I mała refleksja - pomalowanie ścian to spory wydatek. Najbardziej cieszy mnie jednak sobotni montaż schodów - stanęło na naturalnym kolorze drewna i prostych tralkach - w myśl, ze im mniej udziwnień tym lepiej. Brak prądu i konieczność korzystania z agregatu zmusza nas także do szukania innych rozwiązań oswietleniowych. postawiłam na ledy i tu też niestety spory wydatek na początku i brak róznorodności wśród lamp. Gdybym mogła coś zrobic od nowa to pewnie postawiłabym sobie w kuchni zwykły piec.